Co więcej, moje praktyki wyglądały (o ile one w ogóle wyglądały, bo migałam się od nich jak mogłam) tak, że ze szkoły (to znaczy z tych praktyk) wychodziłam ze łzami w oczach, gdy tylko trafiłam na przerwę i tłum rozwrzeszczanej dziatwy wylatującej jak stado szarańczy z sal lekcyjnych, w międzyczasie rzucającej w siebie czym popadnie, lejącej się pięściami i przelatującej nad/pod/pomiędzy nogami, gnającej gdzieś przed siebie i przenikającej ściany. Dosłownie.
A to dlatego, że nie dostałam się - jeszcze kilka lat temu - na jeden z najbardziej obleganych kierunków, niosący ze sobą
A jak trafiłam na pedagogikę? Przypadkiem.
Pitu pitu, nie będę rozpisywać się na temat profitów jakie niesie ze sobą praca w szkole. Nie będę też pisać jak mi jest tam źle i ciężko. Praca jak każda inna - z przywilejami i obowiązkami, zakazami, nakazami i innym 'ami'.
Jedno co mogę powiedzieć - i to zrobię, to to, że absolutnie w tej pracy nudzić się nie można. A już rozrywkę w czystej postaci dostarcza mi sprawdzanie niektórych kartkówek ;)
(broń borze [świerkowy] nie mam na celu nabijać się z nikogo)
Tak więc przed państwem: Humor z zeszytów:
Humor z zeszytów |
Humor z zeszytów |
Humor z zeszytów |
Humor z zeszytów |
A tak mnie wzięło z powodu rozmyślań nad jutrzejszym dniem belfra (choć my 'świętowaliśmy' w piątek), tak więc oby mi się ;)
No ale "płot" jaki jest namalowany, każdy widzi :D
OdpowiedzUsuńMiałam tę przyjemność pracy w gimnazjalnie rozwrzeszczanym przybytku nauczając barbarzyńskiego języka wroga (czyt. niemiecki). Mimo, że, tak jak piszesz, wspomniana młodzież zalegała korytarze, jak przysłowiowa szarańcza, to jednak moje nerwy osiągały apogeum, gdy jakiś rodzić miał chęć na rozmowę. Stwierdzam jednoznacznie, że miałam przyjemność wyłącznie z rodzicami, którzy mieli watę zamiast mózgu :/
Jakby nie było, wszystkiego najlepszego z okazji nauczycielskiego święta! ;)
He he, dzięki ;)
UsuńJa na szczęście jako technik informatyk nie mam kolejek do siebie ;)