Choć może temperatury na to nie wskazują, osobiście czuję zimny oddech zimy na swoich plecach...
i to wcale nie z powodu tego, że mam dreszcze i cieknie mi z nosa, a dlatego, że mój organizm, jak co roku o tej porze, samoczynnie przełączył się w stan gromadzenia tłuszczu, wzmożonego zapotrzebowania na cukier, i dodatkowo przeszedł w tryb stand-by. Jednym słowem mogłabym zjeść wszystko, co z czekolady - nawet stół z krzesłami, i to pomimo tego, że jestem chyba jedynym człowiekiem na świecie, który jako tako za czekoladą nie przepada.
Jakiś czas temu, na blogu mniej lub bardziej nieudolnie pisałam
czym zastąpić chipsy czy inne słone przekąski zajadane podczas oglądania filmów czy nauki. Dzisiaj... a w zasadzie od wczoraj zajęłam się domową produkcją chipsów - na filmowe wieczory - jak znalazł.