Nie wiem, czy tylko ja mam z tym problem, ale czy to akrylowy sweter, czy ów wspomniany szalik, po praniu po prostu śmierdzi szmatą, choć wyjmuję go i rozwieszam zaraz po praniu. I to był kolejny powód, dla którego postanowiłam pożegnać się z moim szaliczkiem, bo najzwyczajniej w świecie z powodu zapachu nie dało się go nosić.
Największym problemem dla mnie było to, że przywiązuję się do ulubionych ubrań i trudno jest mi dla nich znaleźć godną alternatywę, tym bardziej, że większość sklepów oferuje szaliki w 100% wykonane z akrylu bądź marną domieszką wełny, a ja potrzebuję coś ciepłego i nie za miliony monet.
Na szczęście cierpliwości, jeśli chodzi o robótki mam dostatek, a i całkiem niedaleko dość bogato wyposażoną hurtownię pasmanteryjną, postanowiłam odtworzyć mój ulubiony szaliczek. Krótki opis jak wykonać ów szalik, znajduje się w dalszej części posta.