A ja patrząc na niego z politowaniem, nie miałam pojęcia że jakiś czas później sama stanę się wyznawczynią rodzicowej ideologii.
Aleosoochoozi?
Ano o to, że zaczęłam czuć się przytłoczona przez ilość rzeczy, jaką posiadam. Powiem nawet więcej: posiadam i co gorsze - nie używam! Zastanawiało mnie, czemu mój osobisty pan Mąż mieści się na 2 (słownie: dwóch) półkach w szafie z ubraniami (w przypływie litości, udostępniłam mu też kilka wieszaków), a ja nie dość, że upycham ciuchy nogą, to jeszcze nie mam się w co ubrać.
A gdy do tego (tej góry nieużywanych rzeczy) dorzucę jeszcze wszystkie rachunki i paragony, to... chce mi się płakać.
Naprawdę, ilość rzeczy może przytłaczać! Dlatego postanowiłam opanować swój zakupoholizm, zreorganizować schemat wyboru produktów.. i przede wszystkim zmienić tok myślenia.
Ubrania
1. W pierwszym kroku wywaliłam 3/4 szafy. I wcale nie przesadzam. Jeśli myślisz, podobnie jak ja, że w ciuchu, który przez co najmniej rok przeleżał na dnie szafy zaczniesz znowu chodzisz - jesteś w błędzie. Ubrania są po to, aby w nich chodzić. Skoro podświadomie ich nie zakładasz, pomimo tego, że codziennie "nie masz się w co ubrać", to i tak ich nie założysz.Bez żalu wyrzuć wszystkie stare czy zniszczone. Zostaw te, które zakładasz często i z przyjemnością. I nie podążaj za modą. Modnej spódnicy też nie założysz, jeśli będziesz się w niej czuć nieswojo.
2. Sprawdzaj metki i nie kupuj impulsywnie! Jeśli już coś wpadnie Ci w oko zastanów się, czy sweter, podobny do tych trzech, które zostały wyrzucone jest tak niezbędny. Jeśli przejdzie wstępną akceptację, sprawdź jego wykonanie - nie bierz go, jeśli szwy zostały zszyte jedynie overlockiem, a nitki przy guzikach wychodzą. W ostatnim kroku sprawdź skład materiału - akrylowy sweter, może będzie ciepły, ale szybko się zniszczy i nigdy nie będzie tak wygodny jak z włókna naturalnego (nawet tego, z niewielką domieszką syntetyku). Nawet jeśli jest wart 30% swojej ceny.
W efekcie albo nie będziesz w nim chodzić, albo szybko się zniszczy. I też nie będziesz w nim chodzić. I nie kupuj tylko dlatego, że jest w promocji.
Dodatki i buty
Swego czasu mogłam u siebie naliczyć 12 torebek. Z czego tak naprawdę może 2 nadawały się do chodzenia.
Nie oszczędzaj na torebkach. Jeśli ideologia, którą się kierujesz nie stoi w sprzeczności - zainwestuj w skórzaną. Klasyczny model posłuży długo, szybko się nie znudzi, i będzie pasować do większości ubrań w Twojej szafie.
Ceny nędznych torebek zrobionych z eko-skóry (która wcale nie jest eko, nie mam pojęcia kto wpadł na pomysł takiego nazewnictwa) są niewiele niższe od tych skórzanych. Tylko po kilku miesiącach wstyd wyjść z nimi na ulicę, ponieważ tworzywo odchodzi od nich płatami.
Paski - to samo. Kilkanaście sztuk i WSZYSTKIE popękane na zgięciu.
Podobnie jest z butami. W skórzanych jestem przejść kilka sezonów.
Moim ulubionym przykładem jest ten, w którym podaję dlaczego nie jest mi szkoda wydać 200zł na trampki ;). Ponieważ są tańsze w późniejszym rozrachunku. Zwykłe, szmaciane trampki "od chińczyka", kosztują od 40zł. Są niewygodne, szybko się zniekształcają, są zrobione z innej (gorszej?) gumy, która powoduje że noga się poci i śmierdzi, a materiał przeciera się po kilku dniach chodzenia. W "drogich" trampkach przechodzę znaczną część roku (od wiosny, zdarza się, że do połowy października). I tak 3 lata z rzędu. Przy użytkowaniu tanich, częstotliwość z jaką musiałabym je wymieniać, coby jeszcze jakoś wyglądały na nodze, wyniosłaby około 2 par / rok. W prostym rozrachunku 200 do 240 plus wyprodukowana sterta śmieci. Które są drogie?
Odzież i sprzęt sportowy
Idąc w góry, a zdarza mi się to nawet kilka razy w roku, nie kupuję "tanich" butów trekkingowych, wyposażonych w niecertyfikowaną membranę. Buty często użytkuję i niszczę. Jeszcze nie tak dawno zdarzało się, że trekkingi kupowałam raz w roku. Dobre, ze skórzanymi wstawkami, porządną membraną i podeszwą z anti-shock'iem - przeżyły 5 lat przy zupełnym niedbaniu o nie. Dobiłam je w zeszłym roku na Orlej.
Taka zasada dotyczy się wszystkiego - ile razy kupujesz spodnie trekkingowe? Kup raz, a porządne. Szlak to nie wybieg. Przynajmniej nie zawsze.
Rower? Ten z supermarketu nie będzie miał nawet porządnych części na wymianę.
Książki
Nie myślałam, że nastanie czas kiedy zamienię papierową książkę na jej cyfrowy odpowiednik. Niestety ograniczona powierzchnia w moim niewielkim mieszkaniu i limitowana ilość półek zmusiła mnie do tego kroku, ale nie żałuję. Czytnik e-booków jest lekki, zajmuje niewiele miejsca, przechowuje książki, które w każdej chwili mogę mieć pod ręką. I mówię to ja - człowiek który wącha książki przed czytaniem.
Aspektów ekonomicznych i ekologicznych w zestawieniu nie wymieniam, ponieważ jest to temat na zupełnie oddzielny post.
A Wy macie jakieś swoje sposoby na "slow" zakupy?
Ruda Wredna


Ten artykuł dobrze pokazuje, że stylizacja to nie tylko ubrania, ale też sposób ich łączenia. Nawet proste rzeczy mogą wyglądać dobrze, jeśli są dobrze dobrane. W Denley widać sporo takich klasycznych elementów, które dają dużą swobodę w tworzeniu zestawów.
OdpowiedzUsuń