5 wrz 2012

Fenomen górskich dziadków

Spędzając wczorajszą noc nad papierami, dzień, a może raczej temat podłapany na jednym duuuużym forum  o modzie i urodzie, mydle i powidle natchnął mnie nad zastanowieniem się nad postacią Dziadka Górskiego.
Kim jest ów osobnik?
W młodości był pewnie wysokim albo niskim, wysportowanym o wątłej figurze mężczyzną. Sportowcem, profesorem być może spawaczem. Albo i też nie. Jedno jest pewne, że z powodu emerytury, tudzież z nadmiaru wolnego czasu, bliskości gór albo po przekroczeniu magicznej 60/70/80 stał się Górskim Dziadkiem. Ubrany wcale nie w markowe obuwie, wyczesane spodnie i super oddychającą koszulkę, wygląda bardzo niepozornie (być może spowodowane jest to chęcią maskowania się przed górską zwierzyną).
Górski Dziadek swoją kondycją i znajomością topografii górskich (tatrzańskich) szlaków potrafi zawstydzić niejednego młodzieńca. Z całą pewnością zawstydza mnie.

Ostatni taki egzemplarz napotkałam w połowie sierpnia w drodze ze Świnicy na Zawrat. Ubrany dżinsowe szorty, koszulę w kratę i stary plecak, wcale nie szedł. Nawet nie biegł. Po prostu droga i kamienie same usuwały się spod jego nóg. Połykał wszystko co stanęło na jego drodze, a może w szczególności tych, którzy na tej drodze się znaleźli.
Do czasu. Do czasu aż na tej drodze nie znalazł się, ogólnie znany wszystkim w tamtej okolicy - kominek. Kominek jak kominek (zabijcie mnie, jak długi jest - nie powiem), ale zatory przy nim się tworzą. Co bardziej obeznani w górskich standardach poruszania się po szlakach, przepuszczają się na zasadzie zakładki - raz z dołka, raz z górki (no, może ze dwa razy z górki, trzy z dołka).
Niestety podany egzemplarz Górskiego Dziadka chyba bardzo się spieszył, a może po prostu nie mógł wyhamować, ponieważ wyminął wszystkich czekających na zejście, budząc ogólne poruszenie i niezadowolenie tłumu, szczególnie, że wszyscy grzecznie stali i czekali aż ci z dołu wdrapią się po skale. Na komentarz pod tytułem "ale tutaj wszyscy stoją" oburzony obrócił się i krzyknął iż on nie będzie czekał bo mu wiek 78 lat na to nie pozwala i "boczkiem boczkiem" przejdzie. Nie da się ukryć, nieco bardzo zawyżał wiek pozostałych.
Wszyscy oczy jak 5 złotych, bo nikt zwizualizować sobie tego boczka boczka w wąskim kominku nie mógł. Ale to, co dla zwykłego turysty jest niemożliwe do wykonania, dla Górskiego Dziadka nie stanowi żadnego problemu i bardzo dosadnie - po trupach do celu zszedł kominem, pobiegł dalej. Na Zawracie widziałam tylko jego sylwetkę (a raczej koszulę w kratę) jak wymija kolejne swoje ofiary.

Dwa dni później kobitka spotkana gdzieś w Żlebie Kulczyńskiego opowiadała o Górskim Dziadku spotkanym dzień wcześniej na Kościelcu - ubranym w koszulę w kratę, który wykrzykiwał iż z racji swoich 78 lat czekać na przejście nie będzie.

W sumie też chciałabym kiedyś stać się Górską Babcią.

Niestety z powodu maskowania, tudzież niepozorności danego obiektu, zamieszczam zdjęcie ze Świnicy na północ.

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że mnie górska energia nie opuści i również w latach babciowych jeszcze po górkach tuptać będę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja kocham Tatry! Aż mi smutno, że w tym roku mnie tam nie było.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

staty