Górski hardcore biega po górach. Pod górę.
Górski hardcore nie zastanawia się czy wracając nocą znajdzie miejsce w schronisku. Dla niego to codzienność (albo przynajmniej coweekendowość). Górskiemu hardcorowi nie straszny brak bieżącej wody i tojtoje.
Ja nie lubię toi-toi. Ba! W życiu nawet w żadnym nie byłam.
Znowu ściemniam. Byłam raz z konieczności i szybciej stamtąd wyszłam, niż z potrzeby znalazłam się w środku.
I przede wszystkim górski hardcore nie wzdryga się na myśl o wykąpaniu się w zimnej wodzie. Albo o niekąpaniu się w ogóle - szczególnie jeśli mówimy o całym dniu/tygodniu/miesiącu spędzonym na szlaku.
Nie jestem godna nosić to zaszczytne miano, chociażby dlatego, że nie spełniam żadnego z powyższych warunków. Powiem więcej: o ile te
I pomimo tego, że jeszcze nic nie wiadomo, a już przeżywam to jak mrówka okupację - nie jestę górskim hardcorę, choć na przyszły weekend mam plany iście hardcorowe. :D
A że nie udało mi się uwiecznić żadnego przykładu górskiego hardcora, a widoków toi-toi z zewnątrz i od środka umieszczać też nie będę, widok dam taki:
panorama z Kopy Kondrackiej |
Cóż, mi też do tego zaszczytnego miana daleko :D Chociaż zimną woda nie pogardzę ;)
OdpowiedzUsuń