Pomijając już przymus wstania o nawet-nie-w-ćwierci-ludzkiej godzinie jaką jest 4 w samiuśkim środku nocy, w mieście królów zjawiliśmy się przed 9.
Dusza ma i ciało, na gwałt potrzebowała kawy i czegoś dobrego. Wtem odezwał się umysł, że coś, gdzieś, kiedyś tam słyszał na temat (superlatywy - trudne słowo) o kapkejk korner (cupcake corner). A że w 'stolycy' czegoś takiego się nie uświadczy, postanowiłam zawlec tam swoje warszafskie ego.
Cupcake Corner, Bracka 4 |
Z tego co się orientowałam są 3 lokalizacje, gdzie można zjeść sobie fikuśną babeczkę czy wyrośniętego muffinka.
Nam najbliżej było do lokalu przy Brackiej 4. Z całym szacunkiem dla pana Turnaua - nie padało.
Co mnie uderzyło od wejścia - to to, że byliśmy jedynymi klientami :D Chociaż w sumie czego miałabym się spodziewać w poniedziałek z rana.
Pani przy ladzie była bardzo miła - obsługa na plus.
Szybki i dyskretny rzut oka na ceny - nie powalają. W żadną stronę. Jednocześnie za dużo i - jak na warunki lokalowo-gastronomiczne - nawet akuratne.
Zamówiliśmy po kawie, babeczkę i muffinka.
Kawa całkiem w pytkę - delikatna mieszanka (nie żadna zwykła roubusta czy wszechobecna arabica) nalana w wiadro (filiżankę w rozmiarze wiadra) - jedna waniliowa, druga karmelowa.
Babeczka jakaś z czekoladą. Muffin banananowy.
Całość - i tu znów pojadę: jak na "standardy warszawskie" - to znaczy takie, z którymi mam od święta do czynienia - 37zł - co mnie zaskoczyło, bo w jednej 'szanującej się' sieciówce z niebem w nazwie, tyle płaci się za dwie duże kawy i pół ciastka.
O kawie już było, teraz pora na resztę.
Babeczka - rozmiar ciut większy od S, nawet dobra - po dwóch gryzach słodka strasznie - w większych ilościach nie do zjedzenia, w innym wypadku grozi cukrzyca. Za to ładnie wykręcona - widać, że ręczna robota.
Muffin bananowy - tu ogromne zaskoczenie. On był ogrooooomny! Ze sporą ilością orzechów w środku i suszonym bananem na zewnątrz. W smaku czuć również bananana, a przynajmniej coś, co może nawet leżało koło niego. Musiałam się napocić, żeby go całego zmieścić, a wiele potrafię ;)
Co ciekawe, Cupcake Corner w zależności od dnia tygodnia oferuje babeczki w innych smakach. W zależności od okazji są wersje limitowane w kształtach i kolorach jakie można sobie tylko wymarzyć. Tych brzydkich pewnie też ;)
podsumowanie:
pomimo szczerych chęci, nie rozumiem ewentualnych zachwytów nad tym miejscem. Na studencką kieszeń - za drogo. Na wyjście ze znajomymi - za mało miejsca. Na popracowanie przy swoim bananowym MacBooku - za tłoczno (długie stoły, gdzie przez ramie można popatrzeć kto ogląda redtuba, a kto wyniki finansowe). Raczej przyjdź - zapłać - zjedź - i zjeżdżaj.
Ale tak naprawdę kto jest zainteresowany - niech przyjdzie wyrobić sobie swoją własną opinię.
P.S. Opisywać pomieszczenia nie będę, zrobiłam zdjęcia jak nikt nie patrzył ;)
Cupcake Corner, Bracka 4 |
Wewnątrz |
My mieszkamy w Krakowie, więc jak tylko odkryliśmy Cupcake Corner to bywamy tam raz na jakiś czas. Babeczki mają pyszne a na sam widok można zgłodnieć :) Pozdrawiam i zapraszam do nas Szepty Szcześcia
OdpowiedzUsuńi się zasłodzić przy okazji ;)
UsuńWybrałaś lokal z najgorszym wystrojem! Na Grodzkiej jest przyjemniej. Nie przepadam za babeczkami, bo pięknie wyglądają, ale po jednym gryzie najwięcej radości ma próchnica. Wolę przerośnięte muffiny, można później odwzorować takie w domu.
OdpowiedzUsuńNie zaprzeczam, ale miałam tam najbliżej ;)
UsuńA muffiny trzeba przyznać, że są udane :)