Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rower. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rower. Pokaż wszystkie posty

28 sie 2017

Co zabrać na wyprawę rowerową?

Czyli praktyczne porady, co mi się przydało, a co nie, podczas wyprawy ze Świnoujścia na Hel.

Całość trasy, w zależności od licznika wyniosła około 455km. W tą odległość jest wliczone kilka nadprogramowych kilometrów po lesie czy obijanie do okolicznych Biedronek.
Czy zdecydowałabym się na podróż rowerową wzdłuż wybrzeża Bałtyku z małymi dziećmi? Myślę, że tak, pod warunkiem zmodyfikowania trasy w ten sposób aby uniknąć ruchliwych ulic, bez względu na to, czy dziecko podróż miałoby spędzać w foteliku, przyczepce, czy pedałując samemu.
Czy powtórzyłabym wyjazd? Bez zastanowienia. :)

1. Zakwaterowanie

Jeśli chodzi o noclegi, to w zdecydowanej większości nocowaliśmy na polach kempingowych, dlatego namiot jest tym, czego nie można zapomnieć. Zapomnieć można natomiast o swobodnym zarezerwowaniu kwatery na jedną noc, szczególnie jeśli jest to lipiec bądź jego przełom lub jeśli napomknie się mimochodem, że jest się rowerem. Jeśli się uda, to wyłącznie z powodu farta albo... farta.
Cena kempingów jest uzależniona od kilku czynników:
- im dalej na zachód, bliżej Świnoujścia, tym drożej, kempingi w zdecydowanej większości nastawione są na niemieckiego turystę.
- nawet jeśli kwota za rozbicie namiotu jest przyjemna, mniej przyjemnie jest, jeśli okazuje się, że pod prysznicem trzeba wrzucać monety żeby się umyć.
- podłączenie prądu - około 10zł
- opłat klimatyczna - w zależności od miejscowości, około 2-3zł za dobę.
Generalnie nigdy (poza dniem z ulewą) nie mieliśmy problemów ze znalezieniem miejsca na polu namiotowym, dlatego też nie robiliśmy żadnych rezerwacji. Gdzie padliśmy, tam robiliśmy obóz.
jak przygotować się na wyprawę rowerową, wyjazd na hel rowerem, wyprawa rowerowa ze świnoujścia
Rower z turbodoładowaniem
Patent, o którym nie miałam pojęcia, to cienka folia, którą można rozłożyć na namiocie aby uniknąć przemoczenia tropiku w przypadku intensywnych opadów. Minusem jest to, że w namiocie szybko robi się zaduch.

25 sie 2017

Ze Świnoujścia na Hel. Rowerowa trasa R10. Łeba - Hel

3. Jak dojechać rowerem ze Świnoujścia na Hel, odcinek Rowy - Łeba

Dzień 11. Łeba - Karwia (62km)

wyprawa rowerowa ze Świnoujścia na hel, łeba karwia

Link do pełnej mapy: https://www.endomondo.com/routes/989922737

Po zapasach w błocie, które odbyliśmy w drodze do Łeby, myśleliśmy, że gorzej już być nie może (po raz kolejny, ale to nieistotne ;) ). No i prawie się nie myliliśmy, ponieważ w Łebie sztormowa pogoda pokrzyżowała nasze plany wyrównania opalenizny (co najmniej głupio człowiek wygląda z prawą stroną bardziej [opaloną]), a pogoda ta utrzymywała się też w kolejnym dniu, czyli w dniu, w którym musieliśmy ruszyć. A ponieważ pora roku (środek sezonu) i zbliżający się weekend, zmusił nas do zakupienia biletów na drogę powrotną, coby w ogóle móc wejść do pociągu, bilet zarezerwowany był już na konkretną godzinę, co za tym idzie, żadne opóźnienia nie wchodziły w grę. Żadne. A tu psikus, i od rana pada, dlatego pierwsze pół godziny spędziliśmy na łebskiej stacji benzynowej, pijąc kawę i pompując oponki, czekając na to aż deszcz przejdzie (haha).
W tym miejscu pojawił się pierwszy (w dniu dzisiejszym, a nie wiem który w ogólnym rozrachunku) zgrzyt, i moja super-samo-naprawiająca-się dętka stwierdziła chyba że to guzik warte, i postanowiła sobie dać upust. Dosłownie i na amen. Tudzież kolejne pół godziny straciliśmy na zmianę jaśnie pani. A deszcz jak padał, tak zaczął padać bardziej....

Po wyjechaniu z Łeby (uff, udało się...), stadzie saren, dwóch żurawiach i zającu później, przejechawszy całe 10km, w okolicy miejscowości Sarbsk, okazało się, że jeśli dalej tak pójdzie, to cały nasz dobytek spłynie z deszczem. Czyli namioty, śpiwory, ciuchy. I tu dziękuję mojemu koledze, który polecił mi zakup sakw Crosso, ponieważ bez nich wszystko pewnie by pływało. A tak pływało tylko to, co w sakwach nie było, albo było w wodoodpornych, a nie wodoszczelnych, ale o różnicy między nimi - we wpisie podsumowującym.
wyprawa rowerowa ze Świnoujścia na hel
Zatrzymując się pod daszkiem mieliśmy dużo czasu na przemyślenia. I jedzenie. Jak się okazało, w restauracji Pod Siodłem, zjadłam najlepszą zupę kurkową w życiu. Także ten... są plusy! Zaopatrzyliśmy się też w gustowne trzewiki, ponieważ po bagnach Izdebskich została nam ostatnia para suchych butów. To znaczy małż miał, bo mi zostały wyłącznie sandały...
 A by dojechać do Helu, zostało jeszcze trochę...
Nie czekając już dłużej na słońce, którego nie było aż do następnego dnia, ruszyliśmy w dalszą drogę. Na szczęście prawie cała trasa przebiegała asfaltem, choć chcąc znów przechytrzyć system, na początku znowu zdaliśmy się na skrót, który poprowadził nas przez osady, które chyba nie miały pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak jakakolwiek nawierzchnia utwardzona, i gdzie kupy zwierząt gospodarskich w deszczu tworzyły sporych rozmiarów rwący potok przez środek wsi oraz las, w którym (niespodzianka!) również mieliśmy przyjemność się zgubić, z resztą tak samo jak googiel, który gubił się i znajdował drogi, których nie było.

Ponieważ zbliżała się godzina 18, a my mówiąc delikatnie byliśmy w d*pie, postanowiliśmy zadzwonić na jakikolwiek camping w Karwi, żeby ewentualnie dowiedzieć się, czy nas w ogóle przyjmą. We wszystkich dwóch zasugerowano nam delikatnie, że z powodu podtopień może być ciężko. D*pa do kwadratu. Serwis z ofertami kwater i pięć telefonów później udało nam się dodzwonić do przesympatycznej pani, która zgodziła się nas przyjąć na jedną noc. Co prawda nie były to ceny kempingowe, ale dodatkowo włączyła dla nas ogrzewanie, a nawet użyczyła suszarkę....
Tylko trzeba było dojechać. W strugach deszczu i bez hamulców, które skończyły się w Żarnowcu. Dlatego zapasowe klocki hamulcowe to jest to, co się bierze na dłuższy wyjazd rowerowy.
A poniższe zdjęcie jest świetnym podsumowaniem dnia 11.
Ciężko było - ależ skądże.

Dzień 12: Karwia - Hel! (52km)

Link do pełnej mapy: https://www.endomondo.com/routes/989923533

Ponieważ pogoda na ten dzień zapowiadała się przyjemnie, a mi po całej drodze w deszczu brakowało słońca i tego znienawidzonego piachu jak nie wiem, przed ruszeniem już na sam Hel, postanowiłam spędzić poranek na plaży. Byłam w szoku w jak zastraszającym tempie plaża potrafi obrodzić w parawany!
Jednym z punktów dnia było "zczekowanie" Gwiazdy Północy w Jastrzębiej Górze, to znaczy punktu w Polsce najbardziej wysuniętego na północ.
gwiazda północy, polska, jastrzębia góra
Przejechanie przez "Władka"...
...gdzie spotkaliśmy orygnalnego turystę rowerowego z Niemiec...
... i znaleźliśmy się na półwyspie.

Co fajne, przez cały półwysep helski prowadzi droga rowerowa bądź ciąg pieszo-rowerowy. Może miejscami daleko mu do ideału, ponieważ zbudowany jest z krzywych płyt bądź kostki, ale jest.
Droga rowerowa przy wyjeździe z Władysławowa
Droga rowerowa Władysławowo- Hel
Tak blisko, a tak daleko...
Dzień bez gofra dniem straconym, dlatego udaliśmy sie na podobno najlepsze gofry w Jastarni. Pomimo szczerych chęci, nie były najlepsze.

Jest, jest, jest, Hel! Początek Polski!
I sam ;cypelek":

Jako ciekawostkę przestawię jeszcze jednego uczestnika naszej wyprawy rowerowej. Bardzo żałuję, że nie uczestniczył w żadnych innych zdjęciach w celu udokumentowania swojej podróży, ponieważ zakupiony w Międzyzdrojach przeleżał gdzieś w bocznej kieszeni sakwy, wydobyty i nie wypity przedostatniego dnia.
Naszym odkryciem na Helu były jedne z wielu, ale nieliczne z tak pysznych lody naturalne Miło.Mi. Lody szpinakowe czy z marchewki nie są mi obce, ale przyznam się, że poniższe połączenia smakowe są mistrzowskie, gdzie gorzka czekolada jest naprawdę gorzka, a szpinak z bananem miesza się mistrzowsko.
Lody naturalne Miło. Mi, hel
Lody naturalne Miło. Mi
I cóż zostało więcej?
Prom z Helu do Gdyni.
20 minut aby dostać się na stację.
Obawa przed PKP - tym razem bezpodstawna, ponieważ nasze rowery jechały w luksusie, z resztą tak samo jak my.

I duma, że się udało na pół z pewnym niedosytem, który w przyszłym roku postaram się uzupełnić.
Ruda Wredna

21 sie 2017

Ze Świnoujścia na Hel. Rowerowa trasa R10. Rowy - Łeba

Ruda jedzie rowerem ze Świnoujścia na Hel: Świnoujście-Dąbki (Bobolin)
Ruda jedzie rowerem ze Świnoujścia na Hel: Dąbki (Bobolin)-Rowy

Dzień 9-10 Rowy - Łeba (50km) + niezliczone ilości błota.

Postanowiłam poświęcić odcinkowi Rowy-Łeba na trasie do Helu oddzielny wpis, ponieważ... działo się.
Link do powiększonej mapy rowerowej: https://www.endomondo.com/routes/987253507

Z Rowów udaliśmy się w stronę Słowińskiego Parku Narodowego, czyli dokładnie tam, gdzie nie do końca chcieliśmy jechać. Dlaczego? Polegając na naszym już niemałym doświadczeniu, nie ufaliśmy leśnym drogom i trasom przez nie poprowadzonym. Na szczęście jak się okazało nasze obawy były niesłuszne, przynajmniej do momentu gdzie powinniśmy odbić z R10.
Dla niezorientowanych dodam, że za babranie się w torfowisku zapłaciliśmy jeszcze po 6zł, bo tyle kosztuje wejście do Słowińskiego Parku Narodowego od strony Rowów.
Trasa przez SPN na wysokości Jeziora Gardno była bardzo przyjemna. Prowadziła nas po dosyć utwardzonej drodze, przy której ustawione były punkty "edukacyjne" oraz miejsca, gdzie można było usiąść, odpocząć i zjeść. Pierwszy przystanek zrobiliśmy przy Jeziorze Dołgie Małe.
dołgie małe, jezioro, słowiński park narodowy, r10, łeba, rowy, las
Jezioro Dołgie Małe
Kolejny - Dołgie Duże:)
dołgie duże, jezioro, słowiński park narodowy, r10, łeba, rowy, las
Jezioro Dołgie Duże

18 sie 2017

Ze Świnoujścia na Hel. Rowerowa trasa R10. Bobolin - Rowy

Część pierwsza jak Ruda, czyli ja ;) jechała na rowerze ze Świnoujścia na Hel:
https://tomiejscenamapie.blogspot.com/2017/08/ze-swinoujscia-na-hel-rowerowa-r10-cz-1.html

Dzień 7: Bobolin - Jarosławiec (26km)

Link do powiększonej mapy rowerowej: https://www.endomondo.com/routes/985524897

Zaraz za Dąbkami i Bobolinem zahaczyliśmy o Darłowo. Wizytę w Darłowie wymusił na nas brak powietrza w oponach, ochota na kawę z Orlenu (fuj!) oraz wizyta w aptece celem zakupienia maści arnikowej, o której kiedyś wspominałam, ponieważ moje nogi po walce z ciężkim rowerem oraz własną pierdołatowością wyglądały tak, jakby własny mąż wymierzał sprawiedliwość kijem.
Jak się okazało, niedaleko apteki znajdował się Zamek Książąt Pomorskich. I co? I poszliśmy. Ponieważ zależało nam na szybszym dojechaniu do Jarosławca, zdecydowaliśmy się na zwiedzenie tylko dziedzińca, choć przyznam się z perspektywy czasu, że trochę żałuję.
Zamek Książąt Pomorskich w Darłowie

16 sie 2017

Ze Świnoujścia na Hel. Rowerowa R10. Świnoujście - Dąbki (Bobolin)

Nie lubię morza. Morze kojarzy mi się z sadzaniem tyłka w piach i patrzeniem na wodę. Piach i woda. Woda i piach, i nic więcej.
Dlatego pogrążyłam się w czarnej rozpaczy, gdy pan Mąż oznajmił mi, że nie ma zamiaru po raz setny spędzać urlop w górach, i postanowił zabrać nas nad morze. A ponieważ ja dostaję białej gorączki gdy siedzę i nic nie robię, krakowskim targiem stanęło na pomyśle aktywnego spędzenia urlopu nad morzem.
Czarna rozpacz i biała gorączka poprowadziła nas rowerem od Świnoujścia aż po Hel.
Początkowo postanowiliśmy trzymać się międzynarodowej drogi rowerowej R10 prowadzącej wzdłuż wybrzeża Bałtyku, ale życie i warunki drogowe skutecznie weryfikowały nasze plany.

Na realizację naszego pomysłu poświęciliśmy dwa tygodnie, co w zupełności wystarczy aby dziennie pokonywać 40-50km. W założeniu mieliśmy się nie przemęczać, nie spieszyć, nie cisnąć, chcieliśmy coś zobaczyć, ewentualnie zdążyć się wysuszyć gdyby okazało się, że pogoda jest taka a nie inna, i kiblujemy gdzieś dzień dłużej. Dlatego też zdecydowaliśmy się na wyjazd w połowie lipca, gdzie noce są względnie ciepłe.

Ponieważ jadąc rowerem przez wybrzeże musieliśmy ograniczyć ilość zabieranego bagażu, rzutem na taśmę aparat został w domu, a zdjęcia były robione skarpetką.

Jak Ruda jechała ze Świnoujścia na Hel.

Pierwszym zaskoczeniem była cena biletu PKP na trasie Warszawa-Świnoujście. Wraz z rowerem i wykupioną miejscówką wyszło niecałe 60zł w jedną stronę za osobę. Nie kupowaliśmy też biletu na powrót (z Trójmiasta) ponieważ sami nie byliśmy pewni kiedy i czy w ogóle ;) uda dotrzeć się nam do celu.
Drugim zaskoczeniem był wagon, którym mieliśmy jechać - zamiast bezprzedziałowego przyjechał zwykły. Bez miejsc na rowery, a rowerów, oprócz naszych jechało jeszcze z 5. Trzecim - brak wolnych miejsc, choć mieliśmy je zarezerwowane, a czwartym - legendarna punktualność kolei. Nie polecam ustawiania zegarków według odjazdów, choć tutaj autentycznie zaskoczeniem był fakt, że wyjeżdżając z ponad czterdziestominutowym opóźnieniem z Warszawy, do Świnoujścia dojechaliśmy tylko 3 minuty po czasie. Da się? Jak widać da się.
Mało brakowało aby ośmiogodzinna podróż minęła nam w takich warunkach

Dzień 1: Świnoujście - Międzyzdroje (30km)


Link do powiększonej mapy rowerowej: https://www.endomondo.com/routes/984206786

Po dotarciu na miejsce i zapakowaniu dobytku na rowery udaliśmy się na objechanie miasta. Co ciekawe (dla mnie ;) ), połączenia promowe pomiędzy obiema częściami Świnoujścia są darmowe.
Sesja zdjęciowa na granicy musiała się odbyć.



 Następnie udaliśmy się do jednej z atrakcji w Świnoujściu, mianowicie wiatraku, który znajduje się na końcu Falochronu Zachodniego u ujściu rzeki Świny. Wiatrak ten nie jest tak naprawdę wiatrakiem, a stawą (znakiem nawigacyjnym), z którą wiąże się pewna legenda.
wiatrak Świnoujście, stawa młyny, r10, ze świnoujścia na hel
Stawa Młyny

wiatrak Świnoujście, stawa młyny, r10, ze świnoujścia na hel
Świnoujście, Stawa Młyny
Początek międzynarodowej drogi rowerowej R10 w Świnoujściu. A stamtąd pojechaliśmy prosto do Międzyzdrojów. Dzisiaj obyło się bez przygód.

Ponieważ post jest masakrycznie długi, jeśli chcesz go przeczytać do końca, kliknij "Czytaj dalej"

11 paź 2016

Na zamku w Czersku...

Ostatnio pogoda w ogóle nie sprzyja rowerowym wyjazdom. Patrząc na to, co dzieje się za oknem dochodzę do wniosku, że korzystanie z roweru jako środka transportu przy takiej pogodzie jest objawem szaleństwa. Albo desperacji. W sumie to chyba nie ma żadnej różnicy.

A wydaje mi się, że nie tak dawno skrzykniętą ekipą chcieliśmy z naszego wygwizdowa dotrzeć do zamku w Czersku. Kurczę, zamek tak niedaleko nas? Trzeba to zobaczyć. Niedaleko, bo wytyczona trasa zajęła raptem około 53 km. W jedną stronę. Dodając do tego kilometry nabite podczas kręcenia się bezsensownie po lesie w Magdalence, nabiły nam 60 na liczniku. A gdzie powrót?
Może dla niektórych z Was liczby te wydadzą się śmieszne, ale nasza kondycjoosoba wahała się od wczesnej geriatrii przez tempo wczesnoiedzielne, na niespełnionym sprinterze kończąc. Wyciągnijcie średnią.

Dwie gleby później (pedały SPD), wyżerce przy grillu, lodach, i drodze zgubionej po raz 4 (pomimo telefonów z GPS-em, rowerowej mapie turystycznej Warszawy i okolic oraz zapisanej trasie w formacie gpx) stanęliśmy na ostatniej prostej, u wrót lasów Chojnów.
droga rowerem do czerska


Jeśli miałabym być szczera, to jeśli zamierzacie specjalnie udać się do Czerska celem zwiedzenia zamku, to... możecie sobie darować. Fajnie, że ktoś się zajął terenem, odbudował wieże... ale na tym się kończy. Jeśli nie ma żadnych turniejów, pokazów dla małych i dużych, to poza (nie)dobrym [bo tu też zdania były podzielone] piwem, to nic tam nie ma. Jako punkt większej wycieczki - ok, ot taka ciekawostka.
Koszt wejścia na teren zamku z biletem normalnym wynosi 8zł.
Jeśli przyjedziecie rowerem - za bilet zapłacicie 4.
zamek w czersku

atrakcje na zamku w czersku

czersk, zamek w czersku
Wejście na wieżę
Zamek w czersku, rowerem do czerska, jak dojechać do czerska
Zamek w Czersku
Do Czerska dotarliśmy od strony Góry Kalwarii. 
czersk

Jeśli jednak zdecydowalibyście się na trasę od Warszawy przy Wiśle - jest to jak najbardziej możliwe: zaczynając od centrum Warszawy, trasa w zasadzie przez cały czas wiedzie wzdłuż Wisły, choć ostatnie kilkaset metrów, przed samym zamkiem, po przejechaniu znacznej ilości drogi może być nie lada wyzwaniem, ponieważ wiedzie prosto pod niemałą górę.
My, na wniosek mniejszości, wybraliśmy opcję powrotu promem w Gassach, przez Karczew do Otwocka na SKMkę, w której ławo przewieźć rowery.
A że prom kursuje tylko w pewnych godzinach, a w godzinach naszego powrotu był już zamknięty, pozostał nam rowerowy desant na pociąg do Otwocka
rowerem do czerska
Droga do Czerska wzdłuż Wisły
Wyglądając przez okno, mam przeczucie, że mój rower będzie musiał czekać na mnie do wiosny...

12 lip 2016

Spichlerz w Modlinie...

....czyli nie do końca legalne zwiedzanie.

Miniona niedziela upłynęła nam (w sensie mi i śmiałkom, którym chciało się ruszyć dupki) aktywnie. Nawet za bardzo aktywnie. W planach było zwiedzenie Spichlerza w Modlinie gdzie Narew łączy się z Wisłą. Plan został wykonany w 101% a skutki (ból dupki) niektórzy odczuwają do dziś.
spichlerz modlin, spichlerz nad narwią
Spichlerz nad Narwią w Modlinie (Nowy Dwór Mazowiecki)
Pomysł jak zwykle zachwycał swoją prostotą: wsiadamy w pociąg tudzież inną SKMkę i podjeżdżamy do granic miasta coby zaoszczędzić trochę czasu (i pieniędzy nie wkraczając w 2 strefę ;) ). Wszak czas jest tym, co względnie się nie wydłuża.
Pociągiem o 10:31 ruszyliśmy ze stacji PKP Warszawa Aleje Jerozolimskie. Jako że byliśmy trochę wcześniej, oczekiwanie umilały nam miejskie dzieła sztuki nowoczesnej.


- Ale jak to podrzucacie ludzkie dzieci?
A skąd je bierzecie?
- Z hurtowni.
- A hurtownia?
- Cholera wie. Pewnie jak wszystko: z Chin.

- Ale czemu właściwie pijecie w ten sposób?
- Wiesz że nie wiem. Może szybciej wali do głowy?
  
- Rentowność naszej firmy spada. Rozdawanie dzieci za darmo przestało się opłacać.
Od nowego kwartału przestawiamy się na detal.
Handel organami.
Desant odbył się na stacji Warszawa Choszczówka. O dziwo, w weekend SKMka (S3 lub S9) jeździ rzadko i nie każda dojeżdża do samego Nowego Dworu Mazowieckiego.
Ze stacji udaliśmy się na lewą stronę torów, żeby jak najwygodniej dostać się do trasy wzdłuż Wisły. Trasa okazała się być wałem.


Droga może nie należy do najprzyjemniejszych (mam na myśli wertepy i wąską ścieżkę) ale dla tych, którzy nie lubią jeździć ruchliwymi drogami stanowi pewną alternatywę.
Do samego Spichlerza będącego częścią Twierdzy Modlin, przynajmniej od strony z której my przyjechaliśmy, nie prowadzi żadne oznakowanie, ale od czego ma się nawigację? Nie, nie dało mi to do myślenia.
Ku naszemu zaskoczeniu, droga wytyczona przez GPS skończyła się obok terenu wojskowego i zamkniętego terenu "budowy". WTF?
Patrząc po śladach, prowadziły prawie legalnie przez ogrodzenie. Szybki rekonesans, i prawie bezszelestnie (tak że pewnie słyszano nas w Nowym Dworze) byliśmy w środku. po drugiej stronie ogrodzenia, ścieżka usypana była z kamieni i gruzu, po której nie tyle ciężko jechało się rowerem, co każdy kamień stanowił potencjalne zagrożenie dla ogumienia.

Z daleka budowla wygląda naprawdę imponująco...
spichlerz w modlinie
Spichlerz w Modlinie (Nowy Dwór Mazowiecki)
Spichlerz nad Narwią stanowiący część Twierdzy Modlin został zbudowany w połowie XIX wieku. Oprócz roli podstawowej jaką jest magazynowanie, spełniał również funkcję obronną, o czym mogą świadczyć mega grube ściany budynku.

Główne wejście do spichlerza zdobi portal.


...Z bliska, bardziej ruinę.
zachodnia ściana spichlerza w modlinie
rozebrana, zachodnia ściana spichlerza

środek spichlerza w modlinie, spichlerz nad narwią

spichlerz w modlinie od środka
(mury spokojnie mają ok 1-1,5m grubości)

wnętrze spichlerza w modlinie
Patrząc na stan w jakim jest spichlerz, trudno się dziwić, że jest zamknięty dla zwiedzających. W każdej chwili jakaś cegłówka (a tych jest wiele) może spaść na głowę, a tych dużo leży na ziemi, choć widać tam ślady pierwszych cywilizacji: prowizoryczne miejsce na ognisko z profesjonalnymi ławeczkami ze znalezionych desek i cegieł czy puszki po piwie.
Naprawdę szkoda, że nikt do tej pory nie zadbał o budynek i nie zaadaptował go w sposób dzięki któremu spichlerz mógłby cieszyć oko zwiedzających.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

staty