W tym tygodniu stałam się ambasadorką kampanii past warzywnych Wawrzyniec. Ogólnie mówiąc, dosyć nieufnie podchodzę do tego typu wynalazków, ponieważ wychodzę z założenia, że zawsze lepiej ukręcić podobną pastę samemu, jednak nawał obowiązków i końcówka remontu skutecznie odcięła mnie od garów.
Paczka, która do mnie dotarła, zawierała cztery rodzaje past: pasta z grillowanego bakłażana, pasta z suszonych pomidorów z żurawiną, pasta z ciecierzycą, pieprzem i czarnuszką, a także z grillowaną cukinią i curry. Póki co, miałam okazję spróbować dwóch pierwszych... i jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona, nie tylko składem past Wawrzyńca (o tym za chwilę) ale i ich smakiem.
27 wrz 2017
19 wrz 2017
Czy zwracasz uwagę na rodzaj opakowania?
Powrót do pracy i przeciągający się w nieskończoność remont w kuchni, skutecznie ograniczyły mój czas spędzony przed komputerem do minimum. W zasadzie to do minimum minimum, dlatego przyznaję się bez bicia, że pomimo wielu pomysłów na wpisy, ciężko jest mi usiąść i wycisnąć z siebie to i owo. Ale do rzeczy.
Od pewnego czasu czytanie etykiet na opakowaniach produktów, które mają trafić potem do naszego garnka stało się narodowym hobby, co prawda kultywowanym nie przez całe społeczeństwo, ale z całą pewnością przez jego znaczną część. Nawet jeśli nie jesteśmy w stanie rozszyfrować wszystkich tajemniczych "e", to nawet podświadomie staramy się unikać tego, co zawiera w sobie syrop glukozowy, glutaminian sodu, a sama lista składników przeciąga się na 5 stron.
Zauważyłam również, że coraz częściej zwracamy uwagę na skład kosmetyków. O ile ich składy brzmią zupełnie zagadkowo, to krzyczące z etykietek "brak SLS / SLES / ADHD / PHP i C++" może powodować, że chętniej sięgniemy po ten konkretny produkt.
I o ile dwa powyższe zjawiska są bardzo na plus, to zauważyłam również, że niestety póki co, niewielką uwagę zwracamy na to, W CO te produkty są zapakowane. A przecież ma to również znaczenie nie tylko dla środowiska, ale i naszego samopoczucia. Choć mi samej daleko jest do zero waste'owego życia, to odwijanie i odpakowywanie miliarda folijek denerwuje mnie bardzo. Ani tego ponownie wykorzystać ani przerobić na kompost, ani spalić.
Co mnie tknęło do takich przemyśleń?
Zakupy.
A konkretniej namówiona przez wewnętrzne dziecko własnego małżonka kupiłam Nutella B-ready, która jest nowością na naszym rynku.
Dla tych, którzy nie spotkali się z tym "cudem" tłumaczę, że jest to odrobina Nutelli zamknięta w lekkim wafelku, za zawrotną kwotę 3-4zł. No ale jak chciał - kupiłam.
Od pewnego czasu czytanie etykiet na opakowaniach produktów, które mają trafić potem do naszego garnka stało się narodowym hobby, co prawda kultywowanym nie przez całe społeczeństwo, ale z całą pewnością przez jego znaczną część. Nawet jeśli nie jesteśmy w stanie rozszyfrować wszystkich tajemniczych "e", to nawet podświadomie staramy się unikać tego, co zawiera w sobie syrop glukozowy, glutaminian sodu, a sama lista składników przeciąga się na 5 stron.
Zauważyłam również, że coraz częściej zwracamy uwagę na skład kosmetyków. O ile ich składy brzmią zupełnie zagadkowo, to krzyczące z etykietek "brak SLS / SLES / ADHD / PHP i C++" może powodować, że chętniej sięgniemy po ten konkretny produkt.
I o ile dwa powyższe zjawiska są bardzo na plus, to zauważyłam również, że niestety póki co, niewielką uwagę zwracamy na to, W CO te produkty są zapakowane. A przecież ma to również znaczenie nie tylko dla środowiska, ale i naszego samopoczucia. Choć mi samej daleko jest do zero waste'owego życia, to odwijanie i odpakowywanie miliarda folijek denerwuje mnie bardzo. Ani tego ponownie wykorzystać ani przerobić na kompost, ani spalić.
Co mnie tknęło do takich przemyśleń?
Zakupy.
A konkretniej namówiona przez wewnętrzne dziecko własnego małżonka kupiłam Nutella B-ready, która jest nowością na naszym rynku.
Dla tych, którzy nie spotkali się z tym "cudem" tłumaczę, że jest to odrobina Nutelli zamknięta w lekkim wafelku, za zawrotną kwotę 3-4zł. No ale jak chciał - kupiłam.
3 wrz 2017
Szydełkowy królik amigurumi
Pogoda w ostatnich dniach nie dopisuje w ogóle. Nadchodzącą jesień czuć wyraźnie w powietrzu. Chociaż deszczowa pogoda ma soje plusy ponieważ zmotywowała mnie do stworzenia szydełkowych królików, a ponieważ znajoma wyświadczyła mi pewną przysługę, oba króliki amigurumi pojechały w świat do jej córek. :)
Czym właściwie jest amigurumi? Myślę, że amigurumi można spokojnie nazwać sztuką tworzenia maskotek za pomocą szydełka czy drutów, która przywędrowała do nas z Japonii. Amigurumi najczęściej przedstawia maskotki-zwierzęta, ale równie dobrze może to być jakakolwiek rzecz, której nadaje się cechy zwierzęce.
Czym właściwie jest amigurumi? Myślę, że amigurumi można spokojnie nazwać sztuką tworzenia maskotek za pomocą szydełka czy drutów, która przywędrowała do nas z Japonii. Amigurumi najczęściej przedstawia maskotki-zwierzęta, ale równie dobrze może to być jakakolwiek rzecz, której nadaje się cechy zwierzęce.
Subskrybuj:
Posty (Atom)