Mając dodatkowe kilka kilogramów owoców, motywowana perspektywą braku dobrych owoców zimą, z powodzeniem i równie bez większego wysiłku, wzięłam się za przygotowywanie soki i dżemu wiśniowego.
A żeby nic się nie zmarnowało - dokładnie w takiej kolejności.
Cukier - umiarkowanie, w zależności kto ma jakie poczucie słodkości.
Wydrylowane wiśnie zasypuję cukrem coby puściły lekko soku. Rozdrabniam je, ale jest to krok opcjonalny. Odradzam przy białych kafelkach w kuchni. Następnie w garnku z grubym (!) dnem* zostawiam** je na wolnym*** ogniu i mieszam* od czasu do czasu. Jest to ważne, szczególnie gdy tak samo jak ja, lubisz swoje garnki.
Gdy wiśnie pogotują się jakiś czas (nawet do 1 godziny) odsączam sok od owoców, i jeśli sok jest wystarczająco gorący, wlewam do wyparzonego słoika, zakręcam i stawiam do góry dnem. Taki myk w 95% przypadków zwalnia mnie z obowiązku pasteryzowania, bo wszystko się ładnie zawekuje.
* grube dno jest bardzo ważne żeby się garnki nie spaliły. Mieszanie też, jeśli nie ważniejsze.
** metaforycznie, bo wiśni nie można zostawić nawet na minutkę. Ani na pół. Tylko czekają aż się je zostawi.
*** w sensie że małym
W tym miejscu półpłynnie przechodzę do dżemu/konfitury wiśniowej.
Produkując sok jako odpadek zostają owoce. Sama nie lubię, gdy w kuchni coś mi się marnuje, dlatego postanowiłam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
A żeby nic się nie zmarnowało - dokładnie w takiej kolejności.
Sok wiśniowy
Wiśnie - im więcej, tym lepiej i więcej ;)Cukier - umiarkowanie, w zależności kto ma jakie poczucie słodkości.
Wydrylowane wiśnie zasypuję cukrem coby puściły lekko soku. Rozdrabniam je, ale jest to krok opcjonalny. Odradzam przy białych kafelkach w kuchni. Następnie w garnku z grubym (!) dnem* zostawiam** je na wolnym*** ogniu i mieszam* od czasu do czasu. Jest to ważne, szczególnie gdy tak samo jak ja, lubisz swoje garnki.
Gdy wiśnie pogotują się jakiś czas (nawet do 1 godziny) odsączam sok od owoców, i jeśli sok jest wystarczająco gorący, wlewam do wyparzonego słoika, zakręcam i stawiam do góry dnem. Taki myk w 95% przypadków zwalnia mnie z obowiązku pasteryzowania, bo wszystko się ładnie zawekuje.
* grube dno jest bardzo ważne żeby się garnki nie spaliły. Mieszanie też, jeśli nie ważniejsze.
** metaforycznie, bo wiśni nie można zostawić nawet na minutkę. Ani na pół. Tylko czekają aż się je zostawi.
*** w sensie że małym
W tym miejscu półpłynnie przechodzę do dżemu/konfitury wiśniowej.
Produkując sok jako odpadek zostają owoce. Sama nie lubię, gdy w kuchni coś mi się marnuje, dlatego postanowiłam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
Dżem/konfitura wiśniowa
Będą potrzebne:
- wiśnie, które pozostały po soku.
- opcjonalnie Konfiturex, czy inne licho żelujące. Nie jestem zwolennikiem używania tego typu produktów, jednak dzięki niemu, dżem po otwarciu nie zepsuje się aż tak szybko.
Owoce pozostałe po soku podgrzewam w garnku (tym samym, co wcześniej). Gdy się zagotują, wsypuję Konfiturex. Mieszam, trzymam na ogniu jeszcze przez chwilę i gorące wlewam do słoików, które, podobnie jak w przypadku soku, odwracam do góry dnem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz