Całość trasy, w zależności od licznika wyniosła około 455km. W tą odległość jest wliczone kilka nadprogramowych kilometrów po lesie czy obijanie do okolicznych Biedronek.
Czy zdecydowałabym się na podróż rowerową wzdłuż wybrzeża Bałtyku z małymi dziećmi? Myślę, że tak, pod warunkiem zmodyfikowania trasy w ten sposób aby uniknąć ruchliwych ulic, bez względu na to, czy dziecko podróż miałoby spędzać w foteliku, przyczepce, czy pedałując samemu.
Czy powtórzyłabym wyjazd? Bez zastanowienia. :)
1. Zakwaterowanie
Jeśli chodzi o noclegi, to w zdecydowanej większości nocowaliśmy na polach kempingowych, dlatego namiot jest tym, czego nie można zapomnieć. Zapomnieć można natomiast o swobodnym zarezerwowaniu kwatery na jedną noc, szczególnie jeśli jest to lipiec bądź jego przełom lub jeśli napomknie się mimochodem, że jest się rowerem. Jeśli się uda, to wyłącznie z powodu farta albo... farta.
Cena kempingów jest uzależniona od kilku czynników:
- im dalej na zachód, bliżej Świnoujścia, tym drożej, kempingi w zdecydowanej większości nastawione są na niemieckiego turystę.
- nawet jeśli kwota za rozbicie namiotu jest przyjemna, mniej przyjemnie jest, jeśli okazuje się, że pod prysznicem trzeba wrzucać monety żeby się umyć.
- podłączenie prądu - około 10zł
- opłat klimatyczna - w zależności od miejscowości, około 2-3zł za dobę.
Generalnie nigdy (poza dniem z ulewą) nie mieliśmy problemów ze znalezieniem miejsca na polu namiotowym, dlatego też nie robiliśmy żadnych rezerwacji. Gdzie padliśmy, tam robiliśmy obóz.
![]() |
Rower z turbodoładowaniem |
Patent, o którym nie miałam pojęcia, to cienka folia, którą można rozłożyć na namiocie aby uniknąć przemoczenia tropiku w przypadku intensywnych opadów. Minusem jest to, że w namiocie szybko robi się zaduch.