Polacy nie czytają książek. W ogóle albo prawie wogule.
Bo tekst składający się z trzech stron ( ) czy album ze zdjęciami, liczy się średnio. Albo wcale.
Wolimy obrazki, nie tekst.
Sama osobiście lubię książki. Lubię je mieć. I wąchać. Taki mały zboczeniec ze mnie, a wszelakie perwersje są ostatnio na czasie.
Z czytaniem bywa różnie, bo podobnie jak 38 milionów innych Polaków, uskarżam się na chroniczny brak czasu. I pewnie jako jedna z (nie)wielu - lenistwo.
Jednak od pewnego czasu staram się to zmienić i sukcesywnie podnoszę statystyki, przy okazji zapychając półki w mieszkaniu, i jednocześnie tworząc na ścianie warstwę pochłaniającą dźwięki wydobywające się z mieszkania stukniętej sąsiadki. Człowiek nawet nie miał pojęcia, ileż to pożytku płynie z samych książek. Nie mówiąc już o ich czytaniu.
Do rzeczy.
Jako że nie mogę się zebrać, aby napisać coś mniej lub bardziej sensownego o górach (które w tym roku kompletnie się nie udały, mam focha), pochwalę się moimi nie-górsko-tematycznymi nabytkami.
A jest ich aż dwa, i to dzięki wymienionym punktom za wypełnianie przygłupich ankiet.
Tak się ucieszyłam, że za punkty uzbierane w ciągu zaledwie sześciu miesięcy, mogłam sobie pozwolić na zakupowe szaleństwo, że nie zdążyłam ich nawet przejrzeć. Zaledwie wczoraj mój pan mąż przyniósł je z punktu odbioru, i nie mam zielonego pojęcia jakie one są. Choć oczywistym jest że pachną.
Jak to drzewiej (za komuny) bywało. Słysząc raz po raz westchnienia społeczeństwa, jak to "za komuny było lepiej", bo na półkach było nic i ocet, ale paradoksalnie każdy wszystko miał (wyczekane lub spod lady), a że nie dane mi było do końca doświadczyć ówczesnych cudów, postanowiłam zweryfikować swoją wiedzę i niesamowite historie opowiadane przez rodzicielkę. Dlatego wybór padł na
"PRL jak cudownie się żyło!" (Wiesław Kot)
Przeglądając pobieżnie, to co autor przelał na papier, z całą pewnością mogę powiedzieć, że książka nie została napisana śmiertelnie poważnie. W całkiem zabawny sposób porusza aspekty życia w czasach PRL: kulturę, zwyczaje, kuchnię czy życie codziennie. I są obrazki!
Ale czy rzeczywiście było do śmiechu? ;)
"Literaci do piór, studenci do nauki, pasta do zębów!"
Pozostając nadal w temacie i chcąc dogodzić Lubemu, coby mu się nie nudziło w drodze do pracy, dokupiłamwybrałam czarną wołgę.
Czarna wołga. Kryminalna historia PRL (Przemysław Semczuk)
Jest to zbiór historii kryminalnych, które wydarzyły się w czasach PRL i bulwersowały opinię publiczną, choć ta miała się o nich nigdy nie dowiedzieć. Autor nie tylko przejrzał w tajne dokumenty, ale także dotarł do byłych przestępców. Każdy rozdział książki, jest oddzielną sprawą, którą mniej lub bardziej udało się rozwikłać.
Hasło na dziś:
Nie bądź wtórnym analfabetą. Weź książkę w dłoń.
i przeczytaj.
Zaciekawiłaś mnie tym PRL-em. Dopisuję do mojej listy "do przeczytania/znalezienia/kupienia", która się wydłuża.
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo :)
UsuńSamej przeglądając ją na potrzeby "notki", trudno było mi się oderwać od niektórych jej fragmentów.