Jakiś czas temu (jak często z resztą się chwalę), wpadłam na pomysł, iż skoro Matka Natura wolała obdarzyć mnie "ynteligencją" [a przynajmniej ja sobie tak wmawiam] niż prostym zgryzem i poczuciem humoru odwrotnie proporcjonalnym do rozmiaru cycków, postanowiłam sobie te zęby (nie cycki) wyprostować.
nieDługo się zastanawiając, tak oto od czerwca stałam się "dumną" posiadaczką aparatu na zęby. Ze względu na dosyć skomplikowaną wadę, póki co pani ortodontka wszczepiła mi hyrax - aparat rozszerzający szczękę.
Dużo naczytałam się na internetach na temat tegoż aparatu, ale moja desperacja i odbicie w lustrze pomogły dotrzymać postanowienie, tym bardziej, że w nie-aż-tak-dalekiej przyszłości czekał mnie hollywoodzki uśmiech.
Hyrax
Samo założenie hyraxa trwa może ze 20 minut. Nie więcej. Pomimo moich obaw - również nie boli. Dół mojego aparatu wygląda jak taki wyjmowany dla dzieci, z którym chyba większość pośrednio lub bardziej bezpośrednio miała do czynienia, góra natomiast została przyklejona na stałe do zębów - których - decyduje ortodontka. Cztery druty podtrzymujące łączą się na podniebieniu specjalnym, rozkręcanym zamkiem. Rozkręcanie. Tak. W moim przypadku rozkręcanie górnego aparatu nie obyło się bez udziału osób trzecich. Hyrax należy rozkręcać specjalnym kluczykiem codziennie, co 2 lub 3 dni - znowu decyduje ortodonta. O obrót lub pół. Albo 1/4.W pierwszym tygodniu - nic. W drugim - jeszcze większe jajo. Gdzie ten ból, który został obiecywany na najróżniejszych forach. Orzeszki wpierdzielałam jak głupia już kilka dni po założeniu aparatu. Niestety jakiś czas później i na jakiś czas muszę z nich zrezygnować, podobnie jak z kukurydzy, groszków, jagód itd. Włazi to cholerstwo pod zamek na podniebieniu zbierając zapasy na chude czasy.
Dlaczego o tym piszę?
Ponieważ po 2 miesiącach w hyraxie mam kryzys. Delikatnie mówiąc: doprowadza mnie do szewskiej pasji, tak, że mam ochotę go wydłubać czymś tępym. O ile góry nie muszę już rozkręcać, to dół wywiera nacisk na zęby, powodując permanentny ból zębów i całej szczęki. O przetartych dziąsłach nie będę wspominać.
Pozytywem jest to, że w ten sposób widać, że aparat działa (za taką kasę...). Problem z ugryzieniem czegokolwiek, o konsystencji twardszej niż banan potęguje frustracje. Jedliście zwykłą kanapkę 10 minut? To moja średnia.
Jedyne pocieszenie to to, że w październiku przywdzieję druty.
Oby było warto.
Och, jak ja Cię doskonale rozumiem z tym jedzeniem kanapki przez (minimum!) 10 minut.
OdpowiedzUsuńNie ma "letko", trzeba pocierpieć dla tego hollywoodzkiego uśmiechu... Październik już niedługo, mam nadzieję, że druty za bardzo nie dadzą Ci w kość :) bo jak rozumiem po założeniu łuków ten hyrax nie jest już potrzebny i najpierw Ci go zdejmą?
W moim przypadku tak. Ale wiem też, że są osoby, które oba aparaty miały jednocześnie. Chyba bym umarła. :D
UsuńPocierpisz i będziesz jeszcze piękniejsza, zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńta, będę :> (nie pomoże puder, róż... ;) )
UsuńTeż byłam aparatkom :D
OdpowiedzUsuńHyraxu na całe szczęście nie musiałam nosić, chociaż jak teraz patrzę na moje zęby kilka lat po ściągnieciu aparatu to się zastanawiam czy aby to była właściwa decyzja, by mnie pozbawić tego urządzenia :P. Owszem, zęby mam teraz dużo, duuuuużo prostsze, niż przed założeniem drutów, ale niestety, nie da się ukryć, że trochę się pokrzywiły. Nawet ci trochę zazdroszczę, pomimo wielkich boleści to jednak miło wspominam noszenie aparatu :D
Witaj :)
UsuńJa się swoim uśmiechem nie będę chwalić, przynajmniej nie teraz, chyba nie mam tyle odwagi ;)
Zazdroszczę Ci, że masz już to za sobą. Ja tylko żałuję, że wcześniej nie wzięłam się za prostowanie zębów (w sensie, że wcześniej ósemki mi się nie zaczęły psuć)
W październiku będę 100% aparatką :)