A ja patrząc na niego z politowaniem, nie miałam pojęcia że jakiś czas później sama stanę się wyznawczynią rodzicowej ideologii.
Aleosoochoozi?
Ano o to, że zaczęłam czuć się przytłoczona przez ilość rzeczy, jaką posiadam. Powiem nawet więcej: posiadam i co gorsze - nie używam! Zastanawiało mnie, czemu mój osobisty pan Mąż mieści się na 2 (słownie: dwóch) półkach w szafie z ubraniami (w przypływie litości, udostępniłam mu też kilka wieszaków), a ja nie dość, że upycham ciuchy nogą, to jeszcze nie mam się w co ubrać.
A gdy do tego (tej góry nieużywanych rzeczy) dorzucę jeszcze wszystkie rachunki i paragony, to... chce mi się płakać.